Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2015

Zmarł E. L. Doctorow :-(

O masz, tu urlop, a tu taka wiadomość: http://www.rp.pl/artykul/9148,1217228-Zmarl-amerykanski-pisarz-E-L--Doctorow.html . Był to jeden z najwyżej cenionych przeze mnie pisarzy zza oceanu, choć tylko trzy jego książki recenzowałem na blogu (większość przeczytałem w latach przedblogowych). Postaram się być może w najbliższych miesiącach o uzupełnienie tego braku. Póki co żegnam autora, którego każda kolejna książka była dla mnie wydarzeniem (nawet jeśli niektóre, nieliczne, wręcz pojedyncze - rozczarowywały). Szkoda też, że, choć był kilkukrotnym finalistą Pulitzera, samej nagrody nigdy nie dostał. Należała mu się najbardziej za najgłośniejszy "Ragtime", ale i z późniejszych powieści mógłbym wskazać przynajmniej trzy mocne kandydatury. No cóż, na szczęście nie od zdobytych nagród zależy wielkość pisarza.   Grafika z cytatem: lubimyczytac.pl

Gościnny występ w Mieście Książek

Na zaproszenie Padmy (jeszcze raz dziękuję), autorki jednego z moich najulubieńszych blogów książkowych, odpowiedziałem na trzy pytania, a konkretnie - opowiedziałem o trzech istotnych dla mnie książkach. Podlinkowuję ten fakt z opóźnieniem wynikłym z urlopowych wojaży: http://miastoksiazek.blox.pl/2015/07/Poniedzialkowy-gosc-Bibliomisiek.html .

Kilka refleksji po "Haiti" Marcina Wrońskiego

Gdyby szósty tom o komisarzu Maciejewskim umieścić na osi odmian gatunkowych kryminału poprowadzonej między Agatą Christie (kryminał jako powieść z zagadką) a Raymondem Chandlerem (kryminał jako powieść społeczna), znajdowałby się on najbliżej Angielki spośród wszystkich tomów cyklu Wrońskiego. Nie będę streszczał intrygi, gdyż żal ujawniać cokolwiek; wspomnę tylko, że finał to bodaj najbardziej przejmujące zakończenie z cyklu, wyjąwszy może śmierć jednego ze śledczych w "Anieli". Mogę za to stwierdzić, że:

Coryllus o "Lonesome Dove"

Gabriel Maciejewski, piszący na portalu Salon24 pod pseudonimem Coryllus, kiedyś tam pisał o "Na południe od Brazos". Tradycyjnie nie mogę tego nie odnotować, choć z kilkuletnim poślizgiem: " O mojej ulubionej powieści (krótkie) ".

Ciemna strona Imperium (Matthew Kneale, "Anglicy na pokładzie")

Anglia, lata 50. XIX wieku. Pechowy kapitan Illiam Quillian Kewley zostaje uwikłany, trochę chcąc - nie chcąc, w przewiezienie trójki ekscentrycznych pasażerów na drugi koniec globu, na Tasmanię. Po drodze próbuje upłynnić kontrabandę (tytoń i alkohol), ukrytą na okręcie. Wspomniani pasażerowie to nawiedzony pastor, na wpół obłąkany lekarz o rasistowskich poglądach, oraz młody biolog-utracjusz. Taki jest punkt wyjścia powieści, która stała się w Polsce wydarzeniem sezonu na polu literatury obcej. Zasłużenie.