fot. Krzysztof Dubiel, wydawnictwoliterackie.pl Zapewne Jerzy Sosnowski nie jest najlepszym żyjącym polskim prozaikiem (nie podejmuję się wskazać żadnego, za mało czytałem), ale jest pisarzem, który jak żaden inny trafia dokładnie w moją wrażliwość, w moje widzenie świata i bliźnich, moją sceptyczną wiarę, mój system odczuwania i moje rozumienie ludzkich uczuć i tęsknot, mój poziom empatii. Tak jest od pierwszego spotkania, zresztą przypadkowego (przed laty wygrałem na Merlinie " Linię nocną "). Bliska jest mi ta proza, na tyle zadumana, że czymś naturalnym jest pośród utworów beletrystycznych uzupełniający je tom esejów poświęcony emocjom i - jakkolwiek patetycznie to brzmi - duchowości człowieka. Bo to ta sama wrażliwość, inne tylko środki wyrazu (podobnie jak blog Sosnowskiego , który jest jednym z najwartościowszych miejsc w Internecie). Cenię jego nieoczywiste konstrukcje fabularne (czy szerzej - literackie, bo nie zawsze są to klasyczne fabuły), wywiedzione tyleż