Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2014

Przez piekło interioru (Alan Moorehead, "Australijski dramat")

"Australijski dramat" to jedna z niewielu pozycji w słynnej serii "Naokoło świata" niebędąca relacją bezpośredniego uczestnika zdarzeń, a reportażem historycznym. Rekonstrukcją, sięgającą równe sto lat wstecz, tj. do roku 1860. Oryginalnie zatytułowana po prostu "Strumień Coopera", od kluczowego dla wydarzeń miejsca, opowiada o wyprawie zakończonej niewątpliwą tragedią, choć paradoksalnie już nie tak niewątpliwą porażką. Wyprawa ta, pierwsza w poprzek australijskiego interioru w kierunku z południa (Melbourne) na północ (Zatoka Karpentaria), znana jest jako ekspedycja Burke'a i Willsa - i jest jednym z najbardziej pamiętanych i kultywowanych wydarzeń z australijskiej przeszłości (w 2010 roku obchodzono jej 150. rocznicę). 

Drobiazgi

— Nigdy w nic się nie bawiłaś? – spytał Gus. — Grałam czasami w buteleczkę — przyznała Lorena, przypomniawszy sobie, że istotnie grywała w coś takiego z bratem. — To taka sama zabawa jak ta, o której rozmawiamy. Coś, co robi się dla przyjemności. Jeżeli wygrasz w oko, umówimy się, że jesteś damą z San Francisco i nie masz nic do roboty, tylko wylegujesz się w jedwabnej pościeli, a co jakiś czas Murzyn przynosi ci maślankę. Moje zadanie będzie polegało na tym, żeby tobie dogodzić. — Nie lubię maślanki — odparła. Ku jej wielkiemu zdumieniu Gus nagle pogłaskał ją po policzku. — Tak, w tym cały szkopuł — powiedział. — Nie lubisz maślanki. W ogóle niczego nie lubisz. Jesteś jak ktoś, komu z głodu skurczył się żołądek. Cała się skurczyłaś przez to, że niczego nie chcesz. — Owszem, chcę pojechać do San Francisco. Podobno tam jest chłodniej. — Życie w San Francisco też jest tylko życiem - powiedział Augustus, ujmując oburącz jej dłoń i głaszcząc palce. — Jeżeli człowiek z

Rzecz o smutnym burdeltacie (Mario Vargas Llosa, "Pantaleon i Wizytantki")

Mogłoby się zdawać (i tak też mi się zresztą zdawało) że noblista ma w dorobku same nobliwe książki, tymczasem "Pantaleon", na którego natrafiłem z przypadku, a przeczytałem raczej z ciekawości niż "planowo" - skrzy się smakowicie podaną lekką pikanterią i przepysznie ironicznym poczuciem humoru. Ale czy mogłaby być inną książka opowiadająca ni mniej ni więcej tylko o wojskowej formacji prostytutek, powołanej by rozładować napięcie seksualne jurnych peruwiańskich żołnierzy? Misję utworzenia takiej właśnie służby otrzymuje kapitan Pantaleon Pantoja, człowiek skądinąd skromny i ustatkowany, wręcz nieco nieśmiały. Za to - Pantoja jest wprost genialnym organizatorem. Poza tym jest to to nad wyraz zdyscyplinowany oficer, więc przełożeni (mój ulubiony to generał Tygrys Collazos) oczekują, że podejdzie do zadania z właściwą sobie meodycznością i perfekcją perfekcjonizmem.  I, oczywiście, dyskrecją.