Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2012

Stracone pokolenie (Roman Bratny, "Kolumbowie rocznik 20")

Główny pretendent do tytułu Zaskoczenia Roku. "Kolumbowie" wpadli mi w ręce zupełnym przypadkiem i zabrałem się za lekturę z rezerwą. Spodziewałem się trącącej myszką, trochę koturnowej opowieści o młodych akowcach (to akurat wiadomo), takiej harcersko-wojenno-sentymentalnej gawędy, z prostym stylem i sztucznymi dialogami. A dostałem panoramiczną, szczerą do bólu historię, w której króluje nieprzerwane zmaganie ze strachem, brutalna przemoc i przygnębiająco pesymistyczny ton. Klasyczna dziś, choć zapomniana (sam nie sięgnąłbym po nią, gdyby nie przypadek!) trzyczęściowa epopeja Romana Bratnego to dzieło podsumowujące tragiczny los pokolenia urodzonego we wczesnych latach 20. Pokolenia, którego młodość przypadła na lata wojny, okupacji - w tym zryw Powstania Warszawskiego - i kształtowania się władzy ludowej zaraz po wojnie. Bratny, sam w czasie wojny walcząc w AK, operuje własnymi wspomnieniami z niedalekich przecież czasów - powieść ukończył w 1956 roku, tylko kilka l

Ω i Α, czyli ostatnie i pierwsze zdania (odc. 2.)

Tam początki i końce giną z oczu, z pamięci... (Josif Brodski, "Piąta rocznica") Wszystkie powieści zaczynam od ostatniego zdania. (...)  Ostatnie zdanie jest jakby zwieńczeniem, ostatnim akordem.  Jeżeli wiem, gdzie chcę dojść, jak zabrzmi ten ostatni akord, to mogę pisać. (John Irving)   Kilka wypisów z kolekcji, której pierwszy odcinek był tutaj (z wyjaśnieniem skąd się w ogóle wzięła). Dodam tylko, że niekiedy zdarza mi się również wypisywać większe fragmenty, nie tylko literalnie jedno ostatnie zdanie, bo dopiero wtedy mają one sens (vide końcówka "Długiego pożegnania", "W Dolinie Muminków" i in.).

Ernest Borgnine (1917-2012)

Od kilkunastu dni utonąłem w "Kolumbach" Bratnego, ale powoli zbliżam się ku końcowi. Nie potrafię czytać szybko, a czasu jak zwykle mało.  Przesłuchuję przy tym nieśmiertelne "Powstanie warszawskie" Lao Che, znakomicie się uzupełnia. Przez ten czas liczba książek zaplanowanych do przeczytania sięgnęła 53 pozycji... Tymczasem jednak zmarł niespodziewanie (cóż, rzadko bywa spodziewanie...) jeden z moich ulubionych aktorów, mianowicie Ernest Borgnine. Miał aż 95 lat i do samego końca był jak najbardziej czynny zawodowo. Miałem do jego osoby szczególny sentyment między innymi dlatego, że "Konwój" Peckinpaha, w którym grał drańskiego szeryfa Wallace'a, to jeden z pierwszych dorosłych filmów jakie obejrzałem. Z kolei Dutch Engstrom z "Dzikiej bandy", rubaszny twardziel o ironicznym spojrzeniu, to jedna z moich ulubionych postaci filmowych od bardzo wielu lat. Skądinąd obie te postaci są dość modelowe dla Borgnine'a, co nie dziwi, zważywszy