Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2012

Waldemar Łysiak, "Asfaltowy saloon"

1. Łysiak z przyjacielem Jarosławem Chlebowskim (do którego zwraca się nieustannie "Jerry", co brzmi niestety pretensjonalnie) odbyli podróż po Stanach w 1977 roku. Trasę przebyli imponującą: Detroit - Black Hills - Deadwood - Little Big Horn - Las Vegas - Hollywood - Yuma - Alamo - Nowy Orlean - Savannah - Memphis - Nowy Jork. Niemal każde z tych miejsc to legenda Ameryki, a Łysiak podróżuje zarówno w przestrzeni jak i w czasie. Snuje z rozdziału na rozdział opowieści o bliższej i dalszej historii Ameryki, przeplatając je oczywiście reportażem wprost z podróży. W końcu odwiedza miejsca usiane kośćmi dawnych pionierów, jeździ po stepach, gdzie wrzask Indian brzmi jeszcze w wichrze , odwiedza miejsca pamiętające całkiem niedawne epopeje Ala Capone, Bugsy'ego Siegela, a niektóre imponujące postaci spotyka na żywo (Korczak Ziółkowski) lub prawie na żywo (chłopaki cudem zdążają na pogrzeb Elvisa Presleya). 2. Łysiak ma wiedzę ogromną, zresztą uwielbia opowiadać i -

O uczciwości intelektualnej (Alessandro Baricco, "City")

O Alessandro Baricco przeczytałem u Paren , w recenzji innej jego książki. Wcześniej nie wiedziałem nawet, że film Tornatore "1900. Człowiek-legenda" jest ekranizacją czegokolwiek. Sam akurat po "Saturnie" potrzebowałem czegoś cieplejszego. Padło na "City", nie odstraszyła mnie nawet dziwaczna autorska charakterystyka książki, umieszczona na okładce. - Idziemy? - Idziemy. "City" ma w sobie coś z klimatu pięknego filmu Wayne'a Wanga "Dym". W tej niespiesznej opowieści towarzyszyliśmy właścicielowi brooklyńskiej trafiki i kilku jego klientom. Tamta opowieść zdawała się meandrować między kilkoma postaciami; początkowo poznaliśmy właściciela trafiki, następnie zaprzyjaźniliśmy się z jego klientem - samotnym pisarzem, który na naszych oczach poznaje murzyńskiego chłopca, dalej towarzyszymy temu chłopcu w wyprawie do ojca - i tak dalej, aż gobelin losów splatał się w pełną zadumy i ciepła kombinację. U Baricco podobnie: zacz

Rok za płotem

Dzisiaj mija rok od pierwszego posta na moim blogu. Na torta nie zapraszam bom przeziębiony, ale przy okazji wypijcie moje zdrowie. Dziękuję wszystkim za odwiedziny, komentarze i dyskusje. Muszę wyznać, że przez ten rok obecności w blogosferze poznałem - w sensie internetowym - mnogość ciekawych i przesympatycznych osób, których książkowe (i nie tylko) przygody i refleksje śledzę z niesłabnącym zainteresowaniem. Co blog, co  człowiek - to cały inny świat. Miło być między Wami.