Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2011

O dojrzałości

Trochę dlatego, że w jakiś sposób kojarzy mi się tematycznie ten cytat z "Lordem Jimem", a trochę dlatego, że ostatnio kartkowałem właśnie "Koniokradów" - jeden z tych fragmentów, które zostają z nami na całe życie:  Dżentelmen potrafi przeżyć wszystko. Potrafi wszystkiemu spojrzeć w oczy. Dżentelmen przyjmuje odpowiedzialność za swoje czyny i bierze na swoje barki ciężar ich konsekwencji, nawet jeśli sam nie był inicjatorem tych czynów, ale poszedł na ustępstwo, nie powiedział "nie", choć wiedział, że powinien był to zrobić. A teraz idź i umyj twarz. Dżentelmen też płacze, ale zawsze potem myje twarz. (William Faulkner, "Koniokrady") William Faulkner, 1954 (fot. Carl van Vechten, Wikimedia Commons)

Był jednym z nas (Joseph Conrad, "Lord Jim" w przekładzie Michała Kłobukowskiego)

(repr. www.znak.com.pl ) Na "Lordzie Jimie" ciąży opinia książki trudnej, rozwlekłej, niejasnej, w dodatku napisanej zawiłym, archaicznym językiem, pełnym skomplikowanych zdań i przestarzałego, często niezrozumiałego słownictwa. Jest przy tym lekturą szkolną, i niestety w pamięci większości czytelników – jeśli zdołają już go „przebrnąć” – zapisuje się wyjątkowo niewdzięcznie. A szkoda. Traci na tym książka, owiana złą sławą, i tracą czytelnicy - także ci, którzy kierując się obiegową opinią nigdy po Jima nie sięgną. A wszystko dlatego, że w odróżnieniu od innych ważnych dzieł Conrada, jak "Jądro ciemności", "Smuga cienia" czy "Nostromo" - Jim nie doczekał się nowoczesnego przekładu, a „męczone” w szkole tłumaczenie Anieli Zagórskiej pochodzi aż z 1933 roku! Nic więc dziwnego, że sprawia wrażenie archaicznego. Na szczęście wydawnictwo „Znak” wydając "Lorda Jima" na stulecie jego powstania, zleciło wreszcie nowy przekł

Nie istnieje to, co się nie śni (Jerzy Sosnowski, "Linia nocna. Singles collection")

Jerzy Sosnowski w ciągu dekady od powieściowego debiutu wyrósł z publicysty "Gazety Wyborczej" na jednego z ciekawszych autorów średniego pokolenia, z dorobkiem liczącym cztery powieści, zbiór opowiadań i trzy tomy esejów. Poza tym jest cenionym prezenterem radiowym i nadal prowadzi działalność publicystyczną (obecnie pisze na wpół filozoficzne felietony do Więzi ). O jego prozie mówi się, ze należy do tzw. „literatury środka”. Czasem, że jest postmodernistyczna. Wspomina się Julio Cortazara, Jorge Luisa Borgesa, Philipa Dicka, Edgara Alana Poe. On sam często - mniej lub bardziej pośrednio - przywołuje młodopolskich pisarzy: Tadeusza Micińskiego i Stanisława Przybyszewskiego. Fascynację Młodą Polską rzeczywiście mocno się czuje w książkach Sosnowskiego, ale nie jest on w żadnym wypadku niczyim imitatorem. To pisarz, który od samego początku podąża własną, osobistą ścieżką i ma osobny, oryginalny pomysł na literaturę. To literatura środka właśnie, za którą tęs

Przytrzaśnięty ciszą (o Stanisławie Rembeku i jego "W polu")

[Poniższy tekst jest rozszerzoną i przeredagowaną wersją recenzji opublikowanej na BiblioNETka.pl pt. "Remark, Rembeque..." (została tam nawet recenzją miesiąca sierpnia 2009 r.). Poczucie nieukończenia, które mam w związku z nim, powoduje, że co jakiś rozrasta się on o kolejne zdania. I nadal nie mogę stwierdzić, że o Rembeku napisałem już wszystko co chciałem...]   Krzyk jeden pomknął wzdłuż granicy I zanim zmilkł - zagrzmiały działa: To w bój z szybkością nawałnicy Armia Czerwona wyruszała. (J. Kaczmarski) [1] Osamotnienie Stanisław Rembek Moim myślom o Stanisławie Rembeku zawsze towarzyszy przygnębienie. Los tego zapomnianego dzisiaj pisarza jest smutnym świadectwem skuteczności cenzury prewencyjnej PRL - ale w przypadku Rembeka to nie o politykę chodzi, ale o wyjątkowy, cichy i głuchy tragizm jego losów.  To nazwisko mało kto dziś w ogóle kojarzy, nie wspominając już o przyznaniu należnego mu honorowego miejsca w szeregu polskich literatów

Po co komu kolejny blog o książkach?

Ano po pierwsze po to, że niewiele blogów o książkach jest pisanych przez mężczyzn. No to może przyda się jeszcze jeden.  Po drugie, odkąd w mojej bibliotece umarła śmiercią naturalną inicjatywa pisania recenzji przez bibliotekarzy , odczułem brak możliwości przelewania na papier werbalizowania czytelniczych wrażeń w formie bardziej przemyślanej niż tylko rozmowy z Małżą (które skądinąd bardzo lubię). Inaczej czyta się książkę, wiedząc, że będzie się o niej pisało. Inaczej się nad nią myśli, bo jednak słowa napisane brzmią inaczej . To stymuluje - i właśnie cholernie brak mi tej stymulacji. Po trzecie mam zamiar, jako uzupełnienie, przenieść tu przynajmniej część treści ze swojej dawnej strony internetowej, prowadzonej w latach 2001-2007 (www.misiek-st.prv.pl). Dzięki temu uda się być może oddzielić rzeczy wartościowe od tych, które się kompletnie zestarzały. Po czwarte...A czy musi być po czwarte? Po czwarte oby tylko starczyło czasu. Uprzedzam lojalnie, że z reguły omijam sz